2008-05-14
„Kwit Jerzy: Grupy wykonawcze i akcja bezpośrednia. Współredagował pismo "CAMBRIDGE" w Zespole Szkół Handlowych w Sopocie”. Tyle można się dowiedzieć o Jurku z naszej strony oficjalnej. Dodać mogę od siebie, że pod koniec lat 80-tych był bardzo aktywnym działaczem w szeregach FMW. Zawsze można było na niego liczyć! On i jego rodzice byli bardzo ciepło ustosunkowani do działań Federacji. W jego mieszkaniu zawsze byliśmy przyjacielsko przyjmowani i mogliśmy liczyć na wsparcie.
W latach 90-tych Jurek poszedł do pracy w POLICJI i przepracował w niej w Sopocie, a potem w Gdyni, wiele lat. Utrzymywał jednak z nami nadal przyjacielskie kontakty, także wtedy, jak wielu z nas działało w Lidze Republikańskiej.
Jurek wierzył, że podejmuje pracę w organach niepodległego państwa. Szybko jednak zapracował na opinię funkcjonariusza „nadgorliwego” chociażby w kontekście zwalczania przestępstw kradzieży samochodów. Niestety, nie chcąc się rozwodzić na ten temat, powiem krótko: został w Policji potraktowany jako element obcy, zwłaszcza, gdy na jaw zaczęły wychodzić Jego nie pasujące do otoczenia kontakty wcześniejsze i teraźniejsze.
Nieustannie „szyto mu jakieś buty”, wreszcie najprawdopodobniej ordynarnie wrobiono go... Kilka lat toczyły się sprawy w sądzie. Jurek podjął pracę poza policją i zaczął urządzać swoje życie na nowo. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, aby doszło do pozytywnego zakończenia dla niego, całej tej nieprzyjemnej sprawy... Jednak przed rokiem, sprawy zaczęły przybierać – zupełnie inny, nieprawdopodobny bieg. Jurek otrzymał najprawdopodobniej niesłuszny wyrok – miał jako były policjant trafić do więzienia. Wiedział, że jako były policjant nie wyjdzie z wiezienia żywy...
W międzyczasie opuściła go żona, która wyjechała do USA, skazując go, na samotne wychowanie kilkuletniej dziewczynki - Marysi, którą obecnie zajmuje się Babcia - matka Jurka. Jest to bardzo dobre dziecko, uczy się bardzo dobrze i babcia zapewnia mu jak najlepsze wychowanie także w aspekcie religijnym. Marysia najbardziej Kocha Babcie i swojego Ojca Jurka, jest z nimi najbardziej zżyta... Odwiedzając ich kilkakrotnie w przeciągu ostatniego roku, zawsze widziałem na ich twarzach przygnębienie i łzy... Zawsze wychodziłem od nich wzruszony, ale także bezsilny, gdyż pomimo prób nie mogłem za wiele pomóc. Sprawę zna kilku kolegów ze SFMW.
Póki co, Babcia Marysi, nie uzyskała jeszcze tytułu „rodziny zastępczej”, a więc nie korzysta z żadnego wsparcia natury finansowej. Ogromne kwoty pochłonęła sprawa Jurka (adwokat etc.). Jednak oboje żyją godnie, choć bardzo skromnie. Babcia wzruszyła mnie do łez, kiedy byłem u nich ostatnio i chciała przekazać ubranka po Marysi dla mojej córy... W tym wszystkim stać ich jeszcze, aby myśleć o innych!
Mam wielką prośbę, abyście z tą sprawą – pomocy, doradztwa dla najbliższych Jurka nie zostawili mnie samego. Jurek bardzo kocha Marysię, niestety nie będzie mógł się pojawić w domu. Prawdopodobnie, w ogóle nie ma go w Polsce... Jednak są wymierne i bardzo konkretne sygnały, że wciąż myśli o córce i na ile może pomaga swoim najbliższym.
Pokażmy, że SFMW, nie zostawia w potrzebie rodzin przyjaciół!!! W choć najbardziej symboliczny sposób wyraźmy swój gest solidarności...
Pozdrawiam
Mariusz A. Roman