FMW – moje wspomnienie
MARIUSZ URBAN FMW GDANSK CONRADINUM
Moja przygoda z FMW zaczęła się pewnej słonecznej niedzieli pod kościołem św.Brygidy , gdzie przygnany ciekawością zawitałem z kolegami z podwórka.
Okazało się, że stoi tam parę grupek znajomych ludzi – Krzysiek Knap – znajomy z Technikum Budowy Okrętów, Piotrek Wysokiński (Soczek) – znajomy kumpla z kapeli Heavy Metalowej, przemknął Darek Krawczyk mój nauczyciel fizyki ze szkoły podstawowej nr.46 na Przymorzu. Pomyślałem wtedy – kurcze prawie sami znajomi, twarze znane z Lechii, koncertów rockowych – zapowiada się ciekawie. No i tak to się zaczęło – głównie brałem udział w działalności FMW Conradinum, drukowanie pierwszych 3 numerów Conradinum w piwnicy oraz w moim pokoju (ślady farby na wykładzinie cieszyły moje oko jeszcze wiele lat).
Z tamtego okresu najbardziej utkwił mi w pamięci wyjazd w Bieszczady i jego niepowtarzalna atmosfera.
Do dzisiaj wspominam minę p. Marka Tumanowicza w kuflotece na końcu świata kiedy dowiedział się, że jesteśmy z Gdańska. Dla niewtajemniczonych przypomnę, że M. Tumanowicz był jednym z symboli stanu wojennego, człowiek który w piątek mówił o pogodzie a w niedziele występował już w mundurku, taka kukła reżimowej telewizji.
Wspaniałym przeżyciem było powinięcie mnie, Andrzeja Duffka i Darka Krawczyka na komisariat milicji obywatelskiej no i brawurowa ucieczka Darka z milicyjnego gazika.
W tamtym czasie naprawdę zrozumiałem, że to co robimy jest ważne dopiero w Nowym Sączu, gdzie przyjechaliśmy robić manifestację, to co u nas w Gdańsku było normą, tam w Nowym Sączu było powiewem wolności – pamiętam wspaniałą mszę, my na ołtarzu z rozwiniętymi transparentami min. FMW CONRADINUM, STOCZNIA NASZA, LENIN WASZ !! Pamiętam ludzi autentycznie wzruszonych widokiem młodych ludzi głośno upominających się o Solidarność. Duże wrażenie wywarła na mnie wtedy ekipa Krakowska a właściwie z Nowej Huty, kolesie strzelali z okien plebanii do milicyjnych suk z proc na ołowiane kulki, naprawdę mocna ekipa, Jednego z nich (takiego grubszego kolesia) próbował powinąć ubek za, że został troszkę przez nas wytarmoszony ;) Muszę dodać w ramach samooczyszczenia, że pierwszego blanta w życiu spaliłem na imprezie 5-lecia FMW, ale się nie zaciągałem ;) . Na codzień głównie współpracowałem z Krzyskiem Knapem, świetnym kolegą i jakby to powiedzieć “naszym szefem” w Conradiunum oraz Maciejem Kardasem – kumplem od drukowania oraz akcji malowania ścian.
Dzisiaj muszę przyznać, że razem z “Kardim” odstawiliśmy samowolkę bez poinformowania góry FMW, mianowicie w ostatni dzień roku 1988 wrzuciliśmy petardę hukową na V-komisariat milicji przy ul. Krynickiej, podobno wywarło to niemałe wrażenie na milicjantach przebywających wtedy w komisariacie. Jako uzupełnienie dodam, że petardę hukową, którą z "Kardim" wrzuciliśmy na dach V-komisariatu załatwiłem od kuzyna, który w owym czasie był elektrykiem na Nowej Karczmie u zomowców i jako, że był trunkowy to spijał magazyniera z ZOMO i załatwił kilka sztuk tych petard. Jaki świat jest mały świadczy to, że ładnych parę lat później pracowałem z byłym milicjantem m.in. z V i wspomniałem o tym wydarzeniu, okazało się, że wtedy "panowie" milicjanci świętowali nadchodzący nowy rok przy wódeczce, jak petarda wybuchła to podobno tak spanikowali, że wywalili stół z gorzałą, flaszki się potłukły i biesiadę szlag trafił... Podobno mieli straszne ciśnienie na nas!
W naszej szkole “Conradinum” wszystkich akcji nie sposób spamiętać, byliśmy dobrze widoczni – akcje malowania, sypania ulotek, protesty – ja miałem 2 współpracowników, których Krzysiek Knap znał tylko z widzenia (Arek Wróblewski, Grzegorz Bryła - kumple z klasy) działało to wszystko na zasadzie piramidy i wzajemnego zaufania wąskiej grupy osób.
Wspominając tamte czasy nie wypada nie wspomnieć o Darku Krawczyku, który był przynajmniej dla mnie takim wzorem do naśladowania i starszym kolegą, pamiętam poczucie humoru Andrzeja Duffka, straszne zaangażowanie w sprawę Roberta Kwiatka i Krzyśka Knapa, chciałbym wam koledzy podziękować, że spotkałem was na swojej drodze i wywarliście na mnie swoje piętno – w owym czasie byłem przecież 15-17 letnim smarkaczem.
Naszła mnie również pewna refleksja, że przez pewien czas żyjąc w Polsce i widząc szambo postkomuny zacząłem wątpić czy było warto, dzisiaj wiem, że jednak było warto a moja skromna osoba stała po właściwej stronie barykady.
Pozdrawiam wszystkich gorąco.
Mariusz “Młody” Urban