Wspomnienia przysłane listownie, Piotra Zarosińskiego z FMW Szczecin nadesłane po apelu Bogdana Falkiewicza w roku 1994, spisane obecnie, część nazwisk nie była w pełni czytelna. Piotr jeśli to możliwe uzupełnij swe wspomnienia, popraw... Daliśmy je w przekonaniu że zawierają zapis naszej federacyjnej przeszłości... Nie wszystko było do odtworzenia, mogły wkraść się błędy, jednak to co jest to jedyne informacje jaki mamy z regionu FMW Szczecin...
Piotr Zarosiński FMW Szczecin
Pierwszy kontakt z FMW miał miejsce w trakcie pielgrzymki do Częstochowy w 1985 roku. Rozmawiałem wtedy z Ewą i Wojtkiem Woźniakiem i Robertem (...), (...)Naklickim. Później przez około pół roku byłem biernym czytelnikiem niezależnej prasy.
Mieszkałem na stałe w Szczecinie nie używałem żadnego pseudonimu. Dwukrotnie w publikacjach w „Lustrze”, podpisałem się imieniem. Oficjalnie od końca 1988 roku byłem kimś w rodzaju rzecznika FMW w regionie i oficjalnego przedstawiciela. Nie było wśród nas podziału na funkcje. Jedna osoba robiła wiele rzeczy, na przykład dostawała ulotki, roznosiła je i jeszcze malowała na murach. Z mojej klasy w liceum żadna osoba nie była oficjalnie członkiem FMW, jednak bez tych osób nie mogło powieść się wiele akcji w szkole.
Od 1984 roku zawsze brałem udział w manifestacjach z okazji 1-go i 3-go maja.
Akcji ulotkowych było tak wiele, że nie sposób tego pamiętać. Miały miejsce na ulicach, rzucaliśmy ulotki z dachów, ręcznie i sposobem „na lont”, przed każdą demonstracją czy rocznicą. Każdy nowy numer pisma jeśli tylko mieliśmy odpowiednio dużo egzemplarzy był rozrzucany w szkołach. Bardzo popularne stało się malowanie sprayem – malowaliśmy wszystko: szkoły od wewnątrz i od zewnątrz, tramwaje, autobusy, budynki, przejścia podziemne itp. Czasem kilkanaście tramwajów jeździło przez kilka godzin po mieście z naszymi napisami. Wozili nas zaprzyjaźnieni taksówkarze, samochody prywatne. Wywieszaliśmy transparenty w najruchliwszych punktach miasta. Na przykład z okien klatek schodowych nad ulicą Wyszyńskiego
Regularnie otrzymywałem tylko „Tygodnik Mazowsze”, w późniejszym czasie „Monit”, pismo FMW z Gdyni podobne do „Monitu”, innych tytułów właściwie nie trzeba wymieniać bo czytało się wszystko co tylko wpadło w ręce. Pisma pochodziły w zasadzie z całej Polski a ja kolportowałem wszystko co dostałem. Często od Artura Koniecznego a poza tym właściwie każdy członek FMW miał później swoje dojścia do prasy i był jednocześnie dostarczycielem i odbiorcą prasy także podanie tutaj konkretnych osób jest niemożliwe.
W naszym regionie najpierw było zbyt mało osób aby mówić o sieci. Stanowiliśmy zamkniętą grupę kilkunastu osób, które wykonywały całą „robotę konspiracyjną”, wydawały czasopisma itp. Później postanowiliśmy, że nasza organizacja nie może być tzw. organizacją kadrową. Postawiliśmy na ilość i to przyniosło świetny rezultat. Jak się okazało w tym wypadku, z ilością szła w parze i jakość. Właściwie z dnia na dzień w końcu 1988 roku, przybyła nam taka ilość członków, że mieliśmy swoich przedstawicieli w większości szczecińskich szkół. Aby dotrzeć do takiej ilości osób nie mogliśmy organizować sieci kolporterów. Po prostu dwie lub trzy grupy wychodziły jednego dnia „na miasto” i rozrzucały w szkołach wszystkie pisma jakie były nam dostępne.
Nasze działania gospodarcze, były znane na całą Polskę: znaczki – jeden miał nawet Urban na konferencji prasowej. Rozkręcił to Maciek, był on również delegatem na krajówki. Bibliotekę prowadziłem ja.
Liczebność wszystkich akcji? tutaj trzeba dokonać podziału na trzy okresy:
nie mogło być mowy o większych akcjach, było mało osób a akcje były organizowane raczej rzadko, ale wiem o nich niewiele, ponieważ nie dopuszczano mnie wtedy jeszcze do żadnych ważnych spraw. Wtedy FMW bardzo silnie współpracowała z „solidarnością”.
odeszło wiele osób, które zakładały FMW do NZS-u min: Robert Naklicki i Adam Zadworny oraz dwaj bracia Hubert i Krzysiek nazwiska nie pamiętam, do WiP-u Ewa Woźniak, Wojtek Woźniak. W tym okresie nastąpiło pewne załamanie organizacji.
Po tym czasie my zaczęliśmy organizować się od nowa. Zaczęliśmy od malowania murów, pierwsze dwie akcje robiliśmy w składzie: Robert Nakilicki, Janusz Naklicki, Andrzej Naklicki, Tomek Andrysiak, mój brat Bartek i ja. Ulotki rozrzucaliśmy w kilka osób z dachów budynków. Pomagali mi moi koledzy ze szkoły na przykład Jacek T(...). Popularny był też sposób z żyłką wtedy paczkę podwieszała jedna osoba.
ostatni okres 88/89
nie mieliśmy już żadnych problemów z ludźmi, oprócz jesieni 1988roku, ale i wtedy do dyspozycji były dwie grupy GW. Grupy były różne najczęściej trzy osoby, ale skład nigdy nie był ustalony z góry – szli ludzie, którzy akurat mieli czas. Żeby zamalować pół miasta wystarczyło do trzech grup, często byliśmy zmotoryzowani. Najpierw jeździliśmy samochodem mojego ojca, później mieliśmy „na usługach” taksówkarzy, których załatwił Maciek R(...) Maciek miał też bardzo dobrych ludzi na przykład ze mną chodzili Artur Dwojaczek i Wojtek Kaczkowski. Później była też bardzo dobra grupa na osiedlu „Słonecznym”, niestety nie potrafię wymienić nikogo z nazwiska czy imienia. Przez ostatnie pół roku działalności mieliśmy tyle ludzi, że bez większych problemów mogliśmy rozrzucać ulotki w większości szkół Szczecina.
Pierwszy raz zatrzymano mnie w październiku 1986-go roku, przetrzymywano przez sześć godzin, po południu od 17-tej do godziny 23-ej. W czerwcu 1987 roku przed samą maturą, miałem rozmowę ostrzegawczą. 28-go kwietnia 1988 roku zatrzymano mnie podczas malowania napisów z okazji 1-go maja i pobito. 6-go marca 1989 roku próbowano mnie zatrzymać podczas praktyki w szpitalu. Udało mi się uciec przez płot. (...) 23-go marca zatrzymanie podczas demonstracji a w kwietniu zatrzymano mnie podczas rozrzucania ulotek. Jeszcze raz zatrzymano mnie właśnie wiosną to był najdłuższy pobyt 12 godzin.
Najczęściej przetrzymywano mnie 3/6 godzin. Nigdy nie miałem rozprawy sądowej ani kolegium. Trzy razy wyrzucono mnie za to ze szkoły. Pierwszy raz za rozrzucanie ulotek, przyjęto mnie z powrotem po poręczeniu wychowawcy a ostatni raz „wyleciałem” dziesięć dni przed maturą w 1987 roku. Zdałem maturę dopiero gdy zagroziłem dyrektorce sprawą sądową, ale dokumenty miałem już cały czas w domu.
Zakończyłem działalność w czerwcu 1989 roku z powodu wyjazdu na studia.(...)
Na koniec mogę wysnuć wniosek, że Wasz region gdański był bardziej sformalizowany, mieliście konkretne funkcje, pseudonimy, zaczynaliście z lepszej pozycji niż my. U nas początki były bardzo trudne, organizacja była luźna, ale jednak z tego co wiem, końcówkę mieliśmy trochę lepszą niż Wy.
W tym moim opracowaniu jest trochę luk, ale wynika to z czasu jaki upłynął, na tyle ile mogłem starałem się pomóc. Niestety ze względu na to, że nie prowadziłem notatek, nie zapisywałem nazwisk, imion, telefonów. Nie potrafię nic więcej podać.
Piotr.