Druga rocznica śmierci DUFA - dodano 28/10/2007 r.
Swiadek wiernej miłości do Boga i Ojczyzny
II rocznica śmierci Tadeusza Duffeka
Bohaterskiego działacza Federacji Młodzieży Walczącej
Wiernego kibica Lechii Gdańsk
Gdańsk 28 października 2007 r.
Wierny Bogu i Ojczyźnie
Kiedy dwa lata temu 21 października 2005 r. umierał nasz Drogi Tadeusz, w chwilach jego konania zadzwonił do mnie nasz wspólny przyjaciel Milan Ignatowicz, i powiedział „Módl się Jarek, bo Dufo idzie na spotkanie z Panem”. Uklęknąłem i rozpocząłem „Koronkę do Miłosierdzia Bożego”. Łzy cisnęły się do oczu, przez głowę przelatywały wspomnienia wspólnych spotkań, ciągnących się nieraz do późnych godzin nocnych dyskusji, wspólne świętowania po zwycięstwach Lechii oraz dumnie wypowiadane „kiedyś będzie lepiej” po jej porażkach, i wreszcie wspólna działalność w szeregach Federacji Młodzieży Walczącej, kiedy dla młodszych nieco kolegów, Tadeusz był ważnym punktem odniesienia. Wielu tej nocy płakało i modliło się w Gdańsku i różnych miejscach Polski, a znając rzesze przyjaciół „Dufa”, pewnie także i w wielu miejscach Europy i świata.
Mam taki zwyczaj, że kiedy jadę na dłużej za granice modlę się o Boże Błogosławieństwo za przyczyną Sługi Bożego, salezjanina Prymasa Polski Augusta Hlonda, który szczególną troską modlitewną, duchową i materialną otaczał Polaków po za granicami kraju. Jego życiowym zawołaniem było „Na uchodźstwie polskie dusze giną” i dlatego robił wszystko by rodacy nie zapominali o swoich korzeniach, a przede wszystkim walczył o to, by byli oni wierni Chrystusowej Ewangelii. W godzinie śmierci naszego przyjaciela Tadeusza modliłem się w małej wiosce na Bawarii jadąc na kurs językowy do Włoch. I uświadomiłem sobie w jak pięknym dniu Pan Bóg zabierał Tadeusza do siebie – w wigilię kolejnej rocznicy śmierci Ks. kardynała Hlonda.
Ten wielki Polak i Książe Kościoła zmarł w Warszawie 22 października 1948 r., kiedy w Ojczyźnie naszej coraz bardziej zakorzeniała się komunistyczna zawierucha, kiedy prawdziwi patrioci siedzieli w więzieniach albo w lasach kontynuując walkę o niepodległość, kiedy mordowano żołnierzy AK i narodowego podziemia, kiedy budowano „nową świadomość” opartą na kłamstwie katyńskim i szarganiu pamięci bohaterskich Powstańców Warszawy. Prymas do najbliższych współpracowników zgromadzonych w pamiętny październikowy dzień przy jego łożu śmierci wypowiedział prorocze słowa: „Nie bójcie się! Zwycięstwo przyjdzie, a będzie to zwycięstwo Maryi!” Pan Bóg wypełnił przepowiednię wielkiego Prymasa. Polacy uwierzyli Chrystusowi i Maryi i odnieśli zwycięstwo! Pokonała komunistów wielka peregrynacja Królowej Polski w czasie obchodów Sacrum Poloniae Milenium; pokonał zbrodniczy system Jan Paweł II, który był człowiekiem zawierzenia Matce Najświętszej – „Totus Tuus. Cały Twój Maryjo!”, pokonali komunę stoczniowcy gdańscy, którzy w pamiętnych dniach strajku 1980 r. i później w 1988 r. wywiesili na bramie swojego zakładu obraz Jasnogórskiej Pani; pokonali system totalitarny działacze Federacji Młodzieży Walczącej, którzy na ulicach Trójmiasta toczyli bój z kordonami ZOMO pod sztandarem „Maryja nadzieją niepodległości!”.
Tadeusz był wiernym synem Maryi. Wtedy, kiedy czynnie angażował się w walkę o wolną Polskę, kiedy był ostro zwalczany i w najrozmaitszy sposób szykanowany przez ówczesne władze komunistyczne, kiedy był poddawany - wraz z rodziną – wielu represjom. Zawsze dla Tadeusza, jak przypomniał nam w swoim pożegnaniu nad grobem syna jego umiłowany ojciec, bastionami walki o Wolność i Niepodległość Ojczyzny były: „Federacja Młodzieży Walczącej; ośrodki opozycji niepodległościowej grupujące się wokół Bazyliki św. Brygidy w Gdańsku oraz niezliczone szeregi kibiców Lechii Gdańsk, którzy tę walkę zawsze gorąco wspierali uczestnicząc masowo w patriotycznych manifestacjach na rzecz zwycięstwa wolności i Solidarności”.
Tadeusz był wiernym synem Maryi także w godzinę swojej śmierci. W ostatnich esemesach do przyjaciół pisał: „Maryja wysłucha naszych modlitw! Bo u Chrystusa my na ordynansach Słudzy Maryi”. Jak się później dowiedziałem modlitwa do Maryi towarzyszyła mu także w ostatnich chwilach ziemskiego pielgrzymowania, kiedy ściskając go za rękę jego ukochany brat Andrzej wypowiadał za niego słowa „Pod Twoją obronę Święta Boża Rodzicielko” i „Święta Maryjo Matko Boża módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej”. Tadeusz odniósł zwycięstwo w znaku Maryi Królowej Polski, która dziś spogląda na każdego z nas z cokołu jego pięknego pomnika na gdańskim Srebrzysku.
Drodzy uczestnicy niedzielnej eucharystii!
Uczestnicząc w uczcie Pana i wspominając piękną postawę i dobre życie naszego przyjaciela Tadeusza, przywołując wspaniałe postaci Sług Bożych: ks. kard. Augusta Hlonda i ks. Jerzego Popiełuszki, który także umierał w październiku katowany przez esbeków stając się męczennikiem „Solidarności”, swoje myśli kierujemy ku naszej Ojczyźnie. Na naszej uczcie niebiańskiej zgromadziło się dzisiaj wielu tych, dla których jest Ona sprawą niezmiernie ważną. Modli się dzisiaj z nami wielu przyjaciół Tadeusza, którzy w chwilach próby potrafili wraz z nim dać świadectwo miłości do Polski, dla których hasło „Bóg, Honor i Ojczyzna” nigdy nie było pustym frazesem, ale wartością wypisaną w sercach.
Jest wśród nas bohaterska rodzina ś.p. Tadeusza, która na trwałe wpisała się w historię gdańskiej „Solidarności”; jest Pan Poseł Jacek Kurski, który w latach 80 – tych był jednym z liderów młodzieżowego podziemia; Pan Mariusz Popielarz – jeden z czołowych działaczy NZS w tamtym czasie; jest wśród nas spora grupa członków Federacji Młodzieży Walczącej na czele z Darkiem Krawczykiem i Robertem Kwiatkiem, która w latach 80 – tych tutaj w Gdańsku i w wielu innych miastach Polski pokazała jak młodzi ludzie potrafią zawalczyć o swoją Ojczyznę; są wreszcie także kibice gdańskiej Lechii, których legenda patriotycznej postawy w walce z komunistycznym reżimem jest żywa po dziś dzień wśród kibicowskiej braci w kraju. Witamy także kibiców Śląska Wrocław, którzy wspierali nas w tamtych latach i są wypróbowanymi przyjaciółmi po dziś dzień, a także kibiców Legii Warszawa, którzy tak pięknie pielęgnują dziś w swoim środowisku pamięć o bohaterach Powstania Warszawskiego.
Emocje powyborcze już opadły. Teraz jak zwykle trzeba zakasać rękawy i na nowo podjąć walkę o dobro naszej Ojczyzny. „Dobry chrześcijanin to prawy obywatel” mawiał św. Jan Bosko – założyciel zgromadzenia zakonnego salezjanów. Wszyscy jesteśmy powołani do miłości Ojczyzny. Ojczyzna jest nam dana, ale i zadana. I na ten czas realizowania tej miłości, ku pokrzepieniu naszych serc i odwagi w codziennych wyborach, w których tak naprawdę przychodzi nam dać świadectwo patriotyzmu, chciałbym na koniec przywołać słowa kolejnego wielkiego hierarchy Kościoła w Polsce i zarazem gorącego patrioty Arcybiskupa Metropolity Lwowskiego Józefa Wilczewskiego. W swoim liście pasterskim na Wielki Post A. D. 1923 r. zatytułowanym „O miłości Ojczyzny” tak pisał:
„Polak i Polka niech nosi Orła Białego w sercu swoim, w czynach swoich, a sercem i czynami swojemi niechaj stale spoczywa w miłującym każdą ojczyznę i ludzkość całą Najświętszemu Sercu Bożemu. Polak i Polka służbą miłosną niechaj stanie się wszystkiem dla swojego narodu i wszystkiem dla innych narodów. A tak Bóg i ludzie osądzą, że byliśmy czasu naszego bytowania doczesnego potrzebnym, pożytecznym, szlachetnym członkiem w organizmie ludzkości. Zasługa tej świętej, przebóstwionej miłości nie skończy się też na ziemi, lecz zachowa swą wartość przez cała wieczność w powszechnej ojczyzn ojczyźnie”.
Drogi Tadeuszu! Wspominając twoją heroiczną postać, którą charakteryzowała taka właśnie miłość do Boga i Ojczyzny, chcemy z gorliwością realizować testament który pozostawiłeś nam w świadectwie swojego życia. Wiernie nosiłeś w swoim sercu Orła Białego! I dlatego z radością wsłuchujemy się na mszy odprawianej w Twojej intencji w słowa św. Pawła Apostoła, które słyszeliśmy przed chwilą, bo wiemy, że te słowa pisma wypełniły się w twoim krótkim, ale treściwym życiu. Niech się też wypełnią w żywocie naszym:
„Albowiem krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego. Pan stanął przy mnie i wzmocnił mnie, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie [Ewangelii] i żeby wszystkie narody [je] posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa. Wyrwie mię Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mię, przyjmując do swego królestwa niebieskiego; Jemu chwała na wieki wieków!”
Amen.
ks. Jarosław Wąsowicz SDB